sobota, 15 lutego 2014

Afrodyzjaki wschodu w Klukovce.

Klukovce pisałam już wcześniej przy okazji dni kuchni karpackiej (klik)

Tym razem pretekstem do ponownych odwiedzin i opisu było menu związane z walentynkami : afrodyzjaki wschodu czyli figi, daktyle, granat.

Bardzo się cieszę że udało nam się dotrzeć bo chociaż okolicznościowe menu obowiązują w Klukovce dość długo to np. na poprzednią akcję (kuchnia syberyjska) nie dotarłam.


Tym razem z powodu okazji czekał na nas malutki stolik z kwiatami i kilkudaniowa rozgrzewająca ciało i zmysły karta.

Spróbowaliśmy prawie wszystkiego.

Na początek poprosiliśmy o podwójną porcję Sułtańskiego eliksiru czyli rozgrzewającego napoju z daktyli, imbiru, miodu i cytryny. Gorący, ostro-słodki i aromatyczny był idealnym preludium kolacji z afrodyzjakami.
Chyba spróbuję go odtworzyć w domu. W końcu czeka nas jeszcze niejeden chłodny zimowy wieczór:)


Sułtański Eliksir


Już rozgrzani i uśmiechnięci zamówiliśmy przystawki: sałatkę z pomidorami, granatem i czerwoną cebulą oraz bakłażany z orzechami włoskimi i (jakże by inaczej) granatem.

Sałatka z granatem

Bakłażan z orzechami włoskimi i granatem

Przystawki


Ponieważ żadne z dań głównych nie było wegetariańskie ja zamówiłam sobie huczki (smażone placki z kiszonej kapusty) które ku mojej radości po dniach kuchni karpackiej zostały w menu na stałe.
Natomiast mój towarzysz wybrał płow po azerbjdżańsku z afrodyzjakami (m.in. z figami i daktylami).

Płow po azerbejdżańsku z afrodyzjakami


Sałatka,niby prosta, jednak świetnie ożywiona granatem znikła bardzo szybko i to chyba kolejna rzecz którą zaadoptuję do domowego menu.
Bardzo smakował mi bakłażan. Ostro doprawiony i ślicznie wyglądający.

Huczki które znałam z poprzedniej wizyty zdołały się obronić. Nie wiem nawet czy nie smakowały mi jeszcze bardziej. Chrupiące z zewnątrz, kremowe w środku , podawane z kwaśną śmietaną.
Trochę żałowałam że tym razem bez grzybów...no ale nie mogę mieć wszystkiego ;)

Huczki


Mój towarzysz zdecydowanie stwierdził że płow był genialny i że bardzo lubi klukowkowe płowy ogólnie.
Rzeczywiście prezentował się i roztaczał bardzo miły zapach.

Na początku trochę przeszkadzała nam nowoczesna muzyka ale na szczęście wraz z upływającym czasem i ona się zmieniała na bardziej dopasowaną do okazji i  bardziej nam odpowiadającą.

Nie chciało nam się wychodzić.
Zamówiliśmy jeszcze po uzbeckiej herbacie (tutaj przyznaję że trochę się rozczarowałam, bardzo lubiłam tutejszą z dużą ilością tymianku, tym razem przeważała mięta co mniej mi pasuje i mam nadzieję że następnym razem będzie już moja ulubiona wersja) a potem menu degustacyjne alkoholi (nowość w lokalu).

Herbata


Z pośród trzech rodzajów alkoholi : Nalewki żurawinowej, Trojanki litewskiej i Rigas balzams najbardziej smakował mi balsam który znałam już wcześniej. To propozycja dla wszystkich lubiących mocne, ziołowe procenty. Bardzo miłym zaskoczeniem był litewski likier ziołowy.  Przyjemny zapach z nutką pomarańczy.

Menu degustacyjne alkoholi, od lewej: trojanka litewska, rigas balzams i nalewka żurawinowa


Mam nadzieję że Klukovka nie straci zapału i nadal będzie wymyślać akcje na które będziemy się wybierać z równą przyjemnością jak dotychczas:)
Chciałabym tylko żeby wróciła moja ulubiona herbaciana mieszanka.

Wy też się tutaj wybierzcie :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zawsze mi cieplej na sercu kiedy zostawisz komentarz:) Za każdy dziękuję!Pozdrawiam!