Pierwsze co mi przychodzi do głowy kiedy usiłuję go opisać to: inny...specyficzny...dziwny.
Musiałam go zrobić nie licząc się z konsekwencjami chociaż zdawałam sobię sprawę że efekt moich wysiłków może być różny....
Pod względem technicznym udał sie znakomicie.
Jeżeli chodzi o smak...hmmm...tak naprawdę zasmakował chyba tylko jednemu mojemu koledze co to lubi takie dziwności jeść.
Nie było to złe ale jednak jak na nasz gust trochę zbyt wydumane...
No ale...tak czy inaczej przedstawiam wam:
Tort przekładany botwiną.
składniki:
ciasto:
500g mąki
250g masła
100g cukru pudru
Makę i cukier puder posiekaj z masłem i zagnieć szybko kruche ciasto. Włóż do lodówki na godzinę.
Farsz:
liście botwiny(ok.2 szklanek po posiekaniu)
150g cukru pudru
rodzynki
orzeszki piniowe
ew.mały kieliszek koniaku
Liście umyj...osusz i posiekaj bardzo drobno.
Dodaj cukier puder,rodzynki i orzeszki( ew. koniak) i dokładnie wymieszaj.
Schłodzone ciasto podziel na dwie równe części.
Rozwałkuj placki o wielkości i kształcie formy(okragłe lub prostokątne)
Jednym wyłóż formę, rozsmaruj na nim masę botwinkową i przykryj dokładnie drugim plackiem.
Połącz mocno brzegi zwilżając je mlekiem lub wodą i zaciskając.
Wierzch posmaruj rozmłuconym jajkiem i nakłuj w kilku miejscach widelcem.
Piecz w nagrzanym piekarniku w 200 stopniach z termoobiegiem ok.20 minut aż się zrumieni.
Polecam eksperymentatorom, tym co lubią nieznane wyzwania i szalonym kucharzom:)
P.S. Jednak nie żałuję:)
Po pierwsze wiem już że na pewno wykorzystam przepis na ciasto i sposób przygotowania placka(tortu przekładanego) do innych celów.
Po drugie mam satysfakcję że spróbowałam i sie nie ulękłam:)
Po trzecie miałam dobrą zabawę.
P.S.2 Przepis podstawowy pochodzi z książki: "Barokowa melokuchnia(nie tuczy)"-Philippe Beaussant
i został przeze mnie tylko trochę zmodyfikowany.
wygląda nieprzeciętnie!
OdpowiedzUsuńkiedy przeczytałam, że na słodko aż mnie dreszcz przeszedł :) nie wiem czy odważyłabym się na taki tort
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy miałabym odwagę zasmakować takiego tortu. ale w kuchni można wszystko, więc czemu by nie poszaleć ?
OdpowiedzUsuńTeż bym się chyba nie odważyła, dlatego podziwiam:)
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie :) Gratuluję kuchennej odwagi :)
OdpowiedzUsuńja tam lubię dziwadła kulinarne ;)
OdpowiedzUsuńWygląda ładnie, tylko nie wiem, czy ja bym się odważyła :) Pomysł w każdym razie bardzo oryginalny :)
OdpowiedzUsuńInteresujacy pomysl. Prezentuje sie bardzo ladnie :)
OdpowiedzUsuńNo ładnie. Gdybym ja zrobiła ten tort w domu, mój mąż na pewno pomyślałby, że już zupełnie zwariowałam :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny pomysł! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniały blog i zapraszam po Wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńhttp://feeriasmakow.blox.pl/html
http://feeria.blox.pl/html
wygląda bardzo interesująco, ale dla mnie sama botwinka jest na tyle wyraźna, że chyba na słodko bym się nie odważyła :) ale efekt super
OdpowiedzUsuńHmm... na ten tort głosowałam :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak smakuje...
faktycznie wymyślny! Ale szczerze? Spróbować zjeść bym zjadła, ale czy podjęłabym się robienia.. tego to już pewna nie jestem ;) Gratulację za odwagę! ;D
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie jest takie dobre...ale wygląda rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńbotwinki w tej roli jeszcze nie widziałam:D
OdpowiedzUsuńOdważnie bym spróbowała. Zaskakujące :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe danie :)
OdpowiedzUsuńnie, nie chcę kawałka... chcę całą blaszkę!!! ;-))))
OdpowiedzUsuńPiekłam ciasta z buraczkami i były dobre, ale z boćwiną to dla mnie nowość :)Dziwne a zarazem fascynujące....
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńNo masz! To coś takiego jak... miód z kaszanką, albo makowiec z szynką. Ale moja babcia ten ostatni zestaw jadała chętnie, to czemu nie tort z botwinką? :)))
OdpowiedzUsuń