Dwa dni temu musiałam uśpić mojego staruszka czterołapa...Był ze mną przez siedemnaście lat...kochałam go...on mnie...przez te wszystkie lata był ważną częścią mojego życia i naszej rodziny...jest mi strasznie smutno.
Część z was mnie zrozumie...część może postuka się w główkę ale nic mnie to nie obchodzi...jest mi smutno...smutniej niż przypuszczałam...
Mój pies( a raczej psina bo to była ona) była smakoszem i bardziej jaroszem niż mięsożercą...ubóstwiała surową marchew, ogórki(surowe i kiszone) kiszona kapustę i cukinie we wszystkich odsłonach...
Robiła maślane oczy na widok banana i winogron...lubiła sama sobie obierać ze skorupki jajka i orzechy...a koło świąt Bożego Narodzenia kiedy w sklepach można było dostać owoce na kompot zawsze dostawała swoją działkę suszonych gruszek z których zostawał tylko smętny ogonek.
Najbardziej lubiła suszone na kamień bułki(byle nie z makiem) które jadła w bardzo śmieszny sposób, robiąc z nich coraz mniejszą kulkę...
Ale nie była wszystkożerna...co to to nie...nie cierpiała ryżu i indyka...nie przepadała za kurczakiem...
Raz przyprawiła mnie o palpitację kiedy zjadła całą miseczkę sosu czosnkowego( skład: główka czosnku-surowego, oliwa,sól i pieprz....) nie mówiąc już o tym że przez parę dni roztaczała jego dyskretny aromat...jak ja się wtedy wystraszyłam że jej to zaszkodzi...ale nic z tych rzeczy...
Dlatego dzisiaj chcę zamieścić przepis na psie ciasteczka...w hołdzie i na pamiątkę.
Ciasteczka psie:
wątróbkowe albo tuńczykowe...
składniki:
3 jajka
1/3 szklanki oleju
ok.2 szklanek mąki
1/2 kg surowej wątróbki(zmiksowanej albo przepuszczonej przez maszynkę do mielenia) albo dwie puszki tuńczyka(odsączonego)
można dodać ząbek czosnku ale nie jest to konieczne.
Jajka miksujemy z olejem...
dodajemy albo tuńczyka albo wątróbkę...mieszamy..możemy dodać przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku.
dodajemy dwie (lub więcej) szklanek mąki...ciasto( niezbyt płynne...o konsystencji takiej jak ucierane) wykładamy na blachę i wyrównujemy powierzchnię...można posypać np.zmielonymi orzechami albo słonecznikiem jak pies lubi...moja uwielbiała słonecznik...piec ok 30 minut w 220 stopniach z termoobiegiem...kiedy ciasto będzie upieczone(suchy patyczek) studzimy i wystudzone kroimy na kwadraty...
Przepis dostałam kiedyś od mojej znajomej...więc oficjalnego źródła nie znam...ona zresztą też nie...
Przepis został...naszych psów już nie ma...ale nic to...może przydadzą się następnym:)
Trzymaj się!! Wiem, jak to boli...
OdpowiedzUsuńMojej malutkiej, 50-cio kilogramowej suni też już z nami nie ma. Aż 6 lat minęło, tylko 6 lat minęło od dnia jej śmierci... Nadal wchodząc do mieszkania Rodziców oglądam się za nią i szukam jej wzrokiem... I chyba nigdy nie przestanę... Nadal żyje w moich wspomnieniach, we wspomnieniach Siostry, Rodziców i reszty naszej Rodzinki, której była częścią przez ponad 11 lat...
Przytulam Cię mocno!!
Współczuję Ci tak ogromnie, że pisząc te słowa mam mokre oczy... nie ma nic bardziej bolesnego, jak stracić najlepszego przyjaciela, wiem o tym doskonale, też kiedyś straciłam sunię. Pozwól sobie na chwilę słabości, masz prawo płakać. Jestem z Tobą!
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam psa, ale doskonale Cię rozumiem. To strata kogoś bliskiego.
OdpowiedzUsuńAgna:więc rozumiesz...ja też mysle że zawsze będę pamiętać.
OdpowiedzUsuńOla: ja czytając twój komentarz też się popłakałam...takie dni...
Ania: dzieki:)
Shy:dziękuje ci:) a jakie warzywa lubi twoja psina?
Slodka psina. bardzo mi przykro, mam nadzieje, ze mile spomnienia pozwola Ci przetrwac ten okres.
OdpowiedzUsuńfajna ta Twoja psina była, już ją lubię za ten sentyment do owoców i warzyw! Przykro mi i współczuję Ci bardzo. Nigdy psa nie miałam, ale rozumiem jak bardzo można się przywiązać do zwierzęcego przyjaciela - ja się bardzo mocno zaprzyjaźniłam z moimi papużkami, rozstanie opłakałam bardzo.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Monika
przykro mi z powodu twojego psiaka... wiem co to znaczy stracić zwierzaczka-przyjaciela... trzymaj się ciepło! pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTrzymam Cię za rękę... Szmat czasu robi swoje...
OdpowiedzUsuńKto miał psa 16 lat (jak ja) ten nie popuka się w głowę. To przecież domownik, ze swoimi upodobaniami, humorami, radościami... Mojej jamniczki też już nie ma, jest okropnie pusto i smutno. Ale może kiedyś zrobię ciasteczka dla innego psiego domownika?
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mocno Ci współczuję i ściskam.
OdpowiedzUsuńJa mam swoją psinę od 10 lat, całkiem niedawno były dwie sytuacje kiedy o mały włos jej nie straciliśmy. To było straszne dla nas, więc doskonale potrafię sobie wyobrazić co teraz czujesz. Trzymaj się cieplutko, mimo smutku słoneczka Ci życzę.
Katie:Właśnie dla wspomnień i przeżyć zawsze warto:)
OdpowiedzUsuńMnemonique,
Goh,
Ewelajna: dziękuję wam za dobre słowa.
Tamara:Warto kiedyś spróbować...wszystkie znajome psy je uwielbiały.
Urtica: dzięki:)
Shy:sałata to rzeczywiście nietypowo:)
Nie uraziłaś mnie...od zawsze zdawałam sobie sprawę że decydując się na psa decyduję się tez na ból po jego stracie bo przeciez żyją krócej. Nie należę do osób mówiacych: nigdy więcej..jestem pewna że jak skończę opłakiwać moją psinę to przy sprzyjających warunkach będę mieć jeszcze psy...zresztą tak sie złożyło że mieszkam teraz pod jednym dachem jeszcze z psem i kotem( juz nie do końca moimi) i pomagają mi przetrwać ten okres...
Mądre oczka ,fajna psinka .Szkoda . Współczuję.Kiedyś przez 14 lat miałam spanielkę jak odeszła to tak jakby odszedł ktoś bardzo bliski .Pozostały zdjęcia i wspomnienia
OdpowiedzUsuńwyjątkowa była ta Twoja psina(jedząca warzywa,owoce,hmmm...)Współczuję,trzymaj się.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię co znaczy strata Przyjaciela , znam doskonale ten ból , nie martw się teraz Twoja psinka biega szczęśliwa po niebiańskich łąkach
OdpowiedzUsuńból zostaje na zawsze , z czasem tylko lekko zatarty
Chociaż nigdy nie miałam psa, ani innego zwierzaka, to rozumiem jaka to strata. Zawsze jest ciężko kiedy odchodzi ktoś nam bliski. Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńStrasznie cierpiałam po stracie kota, którego miałam od urodzenia. Miałam 13 lat i on też. Do dzisiaj boli tak samo.
OdpowiedzUsuńZostała mi jeszcze psinka, podobna do Twojej. Odrobinę młodsza, bo 14-letnia. Przeżyła już trzy okropne choroby, w tym nowotwór i zapalenie opon mózgowych. A radości do życia ma więcej niż chwilami ja. Na samą myśl o tym, że kiedyś mogłabym ją stracić, zalewam się łzami, bo nieraz było do tego blisko.
Strasznie Ci współczuję i chciałabym napisać coś pocieszającego, ale chyba nie potrafię.
Musisz po prostu czekać.
Pamiętam, jak zdechła mi świnka morska. To było moje pierwsze zwierzątko, a ja miałam 11 lat. Pamiętam jak odeszła w konwulsjach przedśmiertnych, ale nie cierpiała długo. I to mnie pocieszało, chociaż bardzo mnie to bardzo bolało. Dziś wiem, że chodzi głównie o to, by śmierć była dla nich spokojnym odejściem. Łączę się z Tobą w tym cierpieniu... Trudno pisać coś pocieszającego - to wszystko przecież się wie, prawda? Tylko jakoś nie można się z tym pogodzić. To musi przyjść samo. A do tego trzeba czasu. Po prostu...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kochana! Choć pustka i tak pozostanie...
OdpowiedzUsuńNapisałam wielki komentarz, którego niestety nie udało się zaakceptować i przepadł. Ale mam pewne doświadczenie w tych sprawach, dlatego współczuję z całego serca. Weź jakiegoś pieska na wychowanie, może np. ze schroniska? ;-)?
OdpowiedzUsuńKiedy na wakacjach musieliśmy uśpić psa, wysłałam chłopaka, bo sama nie chciałam iść, pożegnałam się tylko z psem w domu, mój opowiadał, że jak go trzymał u weterynarza, psu polały się łzy.
OdpowiedzUsuńLutka40
OdpowiedzUsuńMonisia:dziekuję wam za miłe słowo.
vegejustyna:Tak własnie jest.
Barbara:dzięki.
Holga:Wiem dobrze co czjuesz. Z oją było podobnie...zawsze kiedy było żle rozpaczałam na mysl o tym co może nastąpić...współczuję.
Mollisia:Jeżeli coś mnie pociesza to to że udało mi sie odważnie podjąć decyzję i podarowałam jej w miarę szybką i bezbolesną śmierć. Nie chciałam byc takim włascicielem który z powodu własnego bólu przesparza go swojemu zwierzęciu bo nie może go "puścic"...
Kubełek smakowy:
Mieszkam teraz z psem i kotem które właściwie nie należą do mnie ale obcowanie z nimi daje mi trochę ulgi...oczywiście jak będzie możliwość przygarnę jakiegoś psiaka...najpewniej ze schroniska bo uważam że tak jest najlepiej.
Ja u weterynarza byłam niestety sama...nikt z bliskich nie był w stanie mi towarzyszyć...cieszę się że byłam przy niej i głaskałam i mówiłam do niej do samego końca ale oglądanie jak w bliskim tobie zwierzęciu zamiera życie jest okropnym doświadczeniem:(
To chyba najwyższy wyraz miłości - być z przyjacielem na dobre i złe i pomóc mu odejść. Jesteśmy odpowiedzialni za życie, które bierzemy na siebie aż do końca.
OdpowiedzUsuńBo one odchodzą i są już spokojne, ale to my zostajemy z całym tym żalem.
Mocno przytulam.
Smutny post ale bardzo potrzebny. Tobie i nam. Sama nie posiadam psa, ale wiem, jak bardzo człowiek do zwierzęcia się przywiązuje. Wiem jak wspaniałym przyjacielem potrafi być pies. Przecież nie na darmo jest przysłowie "wierny jak pies". Życzę Tobie dużo siły na przetrwanie tych ciężkich chwil i oby czas jak najszybciej, choć trochę, złagodził Twój ból.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno.
Usagi: dzięki ogromne za miłe słowa...
OdpowiedzUsuńAnucha:Cieszę się że tak myślisz...pozdrawiam:)
Kochana tak bardzo Ci współczuję! Doskonale wiem co czujesz:(Też straciłam psa i bardzo cierpiałam:(:* Życzę Ci dużo wytrwałości i żebyś zapamiętała swojego przyjaciela jak najmilej, a jej już teraz jest lepiej po drugiej stronie, biega sobie po pięknych zielonych łąkach:) Pozdrawiam i ściskam :*
OdpowiedzUsuńWspółczuję i życzę dzielności... choć tak naprawdę nie wiem co napisać... mój piesek ma 14 lat i różne przygody zdrowotne za sobą i echh, nie chcę myśleć o tym, co będzie kiedy Jej nie będzie. uściski i ciepłe myśli ślę...!
OdpowiedzUsuńStracić Przyjaciela, i to tak wiernego, to tak bardzo boli. Moja kochanka psinka, też ma 17 lat, i aż się boję... Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję. Też mam psa i wiem, jaka to radość mieć takiego Przyjaciela.
OdpowiedzUsuńMożesz być tylko dumna, że Twoja Psina miała szczęśliwe życie i własnego człowieka, który ją kochał niewymownie.
Pozdrawiam serdecznie!
Świetnie Cię rozumiem, pochowałam już kilka psich dusz, mam psy od najmłodszych lat i nie wyobrażam sobie życia bez ich towarzystwa... psie życie jest takie krótkie i takie wspaniałe...nie mieć psa to stracić mozliwość na doznanie najpiękniejszej miłości jaka może się trafić człowiekowi...
OdpowiedzUsuńcałusy, trzymaj się:)
bidulko... mój psiak ma 11 lat i z dnia na dzień wydaje się coraz słabszy... eh... życzę Ci dużo wytrwałości :*
OdpowiedzUsuń