Nie wiem jak wy ale ja bardzo lubię naszą swojską zwyczajną fasolę.
Czasem bardziej mi do niej tęskno niż do cieciorek, soczewic czy bobiku...
Kojarzy mi się z dzieciństwem i babcią.
Z jej warzywnym ogrodem.
Z wielkimi misami zielonych strączków które łuskało się na ganku.
To była dla mnie prawdziwa tajemnica. Nigdy nie wiedziałam jaką fasolę znajdę wewnątrz.
Dużą i białą...nakrapianą w kolorowe cętki, z jednym czarnym oczkiem a może całą czerwoną?
Babcia zawsze wiedziała i jawiła mi się przez to jako istota prawie magiczna z dziwnymi zdolnościami:)
Kiedy pierwszy raz natknęłam się na ten przepis byłam sceptyczna.
Ale potem wspomniałam wigilijną fasolę z miodem mojej prababci Stasi i pomyślałam że w sumie to może być bardzo smaczne.
I rzeczywiście.
Ta fasola jest wyborna. Wyglądem odbiega od ideału ale smak nadrabia wszystko.
Oryginalny przepis poleca podawanie jej z czosnkowymi grzankami ale ja zdecydowanie wolę kiedy jest posypana dużą ilością świeżej zieleniny: szczypiorku, natki a nawet kolendry.
FASOLA PIECZONA PO BOSTOŃSKU
(za książką:" Kuchnia wegetariańska" Carla Bardi, Ting Morris)
Składniki:
50 dag fasoli
3 cebule
4 goździki
6 łyżek melasy
3/4 ( ja zmniejszam do 1/2) szklanki brązowego cukru
2 łyżki musztardy ziarnistej ( tę z kolei zwiększam do 4 łyżek)
1 szklanka wody
sól i pieprz
Przygotowanie:
1.Fasolę namoczyć, odcedzić, zalać świeżą wodą i gotować razem z jedną cebulą 30 minut.
2.Piekarnik rozgrzać do 150 stopni.
3. Cebule pokroić w piórka i rozłożyć razem z goździkami na dnie naczynia żaroodpornego.
4.Melasę,cukier,musztardę i wodę wymieszać aż cukier się rozpuści. Doprawić sola i pieprzem.
5.Sos wymieszać z fasolą i wyłożyć całość na cebulę.
6.Wstawić do piekarnika i piec aż fasola będzie całkiem miękka i wchłonie cały płyn.
Smacznego!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zawsze mi cieplej na sercu kiedy zostawisz komentarz:) Za każdy dziękuję!Pozdrawiam!