Jesień jest przepiękną porą...tyle bogactw dookoła : jarzębina, czarny bez, berberys, dereń i oczywiście głóg.
Ostatnio trafiłam na duże głogowe zagłębie nad Narwią.
Nazrywałam i do suszenia i na nalewkę.
Na usuwanie pestek żeby zrobić konfiturę nie starczyło mi cierpliwości:)
Ale może kiedyś...
Warto sięgnąć po te małe czerwone kuleczki będące skarbnicą leczniczych substancji.
Zawierają flawonoidy i procyjanidy oraz witaminę C dzięki czemu działają łagodnie rozkurczająco na mięśnie gładkie naczyń krwionośnych oraz obniżają ciśnienie krwi. Działają też korzystnie na naczynia krwionośne w mózgu..
Serce, mózg i układ krwionośny zdecydowanie je lubi :)
NALEWKA Z OWOCÓW GŁOGU
Składniki:
kilogram oczyszczonych z szypułek owoców głogu
litr alkoholu na nalewki (70%)
30 dag cukru
opcjonalnie 2-3 goździki lub kawałek kory cynamonowej
3 szklanki wody
Przygotowanie:
1. Owoce głogu przemrażamy w zamrażalniku
2. Wsypujemy do słoja i zalewamy alkoholem. Zostawiamy na 4 tygodnie od czasu do czasu potrząsając.
3. Alkohol zlewamy a z przypraw, wody i cukru gotujemy syrop.
4. Ostudzony syrop mieszamy z nastawem i odstawiamy na tydzień.
5. Filtrujemy, przelewamy do butelki i zostawiamy do dojrzewania na minimum 3 miesiące.
Smacznego i na zdrowie !
Bardzo ciekawa nalewka. Chętnie bym spróbowała. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś zrobiłem z 1 kg na spróbowanie. Nie wiem czy ma to znaczenie, ale wszystkie nalewki po zlaniu alkoholu zasypuję tylko cukrem a nie syropem. Smakoszom nalewek polecam jeszcze porzeczkę czarną i aronię. Nalewki są naprawdę dobre.
OdpowiedzUsuńwlasnie pierwszy raz ja bede robila , polecam aronie , mirabelke , jerzyne ,dzika roze to moje ulubione
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam przygodę z nalewkami i w związku z tym mam mnóstwo pytań. Proszę zatem o cierpliwość. Po pierwsze czym jest nastaw? Z czym mieszamy syrop w tym przepisie? Ze zlanym alkoholem czy z alkoholem i owocami?
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Mój głóg po przemrożeniu w zamrażalniku a następnie po zalaniu alkoholem stracił kolor. Z czerwonego stał się bladozielony. Czy tak ma być?
Pozdrawiam wszystkich smakoszów nalewek. Toast wznoszę nalewką z kwiatów czarnego bzu. To moja pierwsza produkcja i muszę powiedzieć, że bardzo udana.
Czy ktoś mi wreszcie odpowie?
OdpowiedzUsuńAd. 1 Nastaw to przygotowany roztwór do przepędzenia, mieszanina cukru lub owoców z wodą. Nie myl z zacierem, gdzie przy użyciu enzymów scukrzających zaciera się zboże. Ad.2 Syrop mieszasz ze zlanym alkoholem z owoców. Inne przepisy mówią czasem, że po zlaniu alkoholu z owoców, owoce zasypuje się cukrem i trzyma ten cukier do czasu aż zmieni sie w syrop. To bardziej czasochłonne ale lepsze rozwiązanie. Odnośnie bladozielonego koloru głogu nie odpowiem, aczkolwiek ja zrywam owoce po przymrozkach i zawsze są czerwone.
OdpowiedzUsuńNastawiłem tego roku tak: dzika róża, tarnina, jarzębina, pigwa (suszona i w cukrze), głóg (debiut mój głogowy), aronia (na sucho). Tak przy Bożym Narodzeniu będzie degustacja. Napisze jak smakowało.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;-)
Witam, chyba jestem bardzo glupi ale nic nie rozumiem.
OdpowiedzUsuń1. Zasypuje owoce cukrem i czekam, az zrobi sie syrop. I co dalej?
2. Owoce sie rozlozyly i to pijemy?
3. Rozlozone owoce mieszamy z alkoholem i to jest nalewka?
Pozdrawiam
Antoni
Dziękuję za wyjaśnienie podane 3 listopada. Właśnie minęły 3 miesiące dojrzewania mojej nalewki z głogu. Przed chwilą była nieśmiała degustacja. Wstępna ocena: niezłe :)
OdpowiedzUsuńJuz 3 lata robie nalewki. Ale ja preferuje odwrotna metode - najpierw owoce zasypuje cukrem, po 10 dniach (potrzasajac sloikiem - zamknietym!!! bo muszki) zlewam syrop i dopiero zalewam alkoholem z przyprawami - uwielbiam z laska wanilii, cynamonem i kilkoma gozdzikami. Po nastepnych 10 dniach zlewam alkohol i lacze obydwa "plyny" i filtruje.
OdpowiedzUsuńSprobowalam odwrotnie - najpierw alkohol... Mialam wrazenie, ze alkohol spalil owoce i potem juz ten cukier... nie mial co robic.. Ale to moje doswiadczenie... Oczywiscie filtruje (to trzeba miec cierpliwosc :D ) Wszyscy, ktorzy probowali moich nalewek - zachwycaja sie i prosza o przepis. Juz nawet przyjaciel rozpowszechnia moj przepis w Nowej Zelandii i we Francji :)