Lubię octy.
Ale muszą to być dobre, aromatyczne octy. Najlepiej własnej roboty.
Używam ich do sałatek, sals, chutney'ów...musztard.
Domowo robione octy są delikatniejsze i pięknie pachną. Nie znajdziesz w nich natrętnej woni kwasu octowego znanego mi z dzieciństwa i z laboratorium.
Jesienią zaczyna królować dynia i korzenne przyprawy.
Pomarańczowy cieszy oczy a cynamon i goździki rozbudzają zmyły i rozgrzewają zmarznięte organizmy.
Podrasujmy więc nasze przetwory, sałatki i sosy cudownie pachnącym, wyjątkowo aromatycznym i bardzo prostym octem dyniowym z korzeniami.
Idealny na październik i listopad.
KORZENNY OCET DYNIOWY
Składniki:
szklanka delikatnego octu (ja użyłam domowego jabłkowego)
szklanka startej na drobnych oczkach dyni
kawałek kory cynamonu
kilka plasterków imbiru
2-3 goździki
1-2 ziarna ziela angielskiego
ewentualnie kilka jagód jałowca
Przygotowanie:
1. Do słoja wsypać dynie i dodać przyprawy. Zalać octem. Wymieszać.
2.Odstawić na 2 tygodnie do maceracji wstrząsając raz dziennie żeby dynia nie wystawała nad ocet (inaczej może spleśnieć)
3. Po dwóch tygodniach odcedzić dynię i przyprawy a płyn odstawić do sklarowania albo przefiltrować np. przez filtr do kawy.
Smacznego!!!
Ważne są dłonie które przygotowują posiłek i dłonie które tworzą wszystko wokół Ciebie. Ważne są pozytywne uczucia z którymi podchodzisz do obu tych rzeczy...
wtorek, 30 września 2014
poniedziałek, 29 września 2014
Kiszone pomidorki koktajlowe
Uważam że zdecydowanie jemy za mało kiszonek.
Z olbrzymiej ilości możliwości zwykle jemy tylko kiszone ogórki albo ostatnio modne kiszone cytryny. A przecież kisić można prawie wszystko:0
Są narody w których kiszenie jest bardzo powszechne.
Zachęcam serdecznie do eksperymentów.
Kiszonki są proste i bardzo zdrowe.
Zawierają dużo witaminy C i wspaniale wpływają na odporność dbając jednocześnie o nasza florę bakteryjną.
Na początek eksperymentów proponuję kiszone pomidorki.
Ślicznie wyglądają i mają wspaniały, trudny do opisania smak:)
Po prostu trzeba zrobić i wyrobić sobie zdanie osobiście! Nie ma wyjścia:)
KISZONE POMIDORKI KOKTAJLOWE
Składniki:
pomidorki koktajlowe
koper
chrzan
czarnuszka
czosnek
sól
Przygotowanie:
1. Przygotować solankę ( 30g soli zagotować w litrze wody i ostudzić)
2.Do słoika wrzucić koper, kilka ząbków czosnku, kawałek chrzanu i pół łyżeczki czarnuszki.
3. Układamy pomidory.
4. Przykrywamy koprem. Zalewamy solanką, zakręcamy słoik i odstawiamy na kilka dni.
Smacznego!!!
Z olbrzymiej ilości możliwości zwykle jemy tylko kiszone ogórki albo ostatnio modne kiszone cytryny. A przecież kisić można prawie wszystko:0
Są narody w których kiszenie jest bardzo powszechne.
Zachęcam serdecznie do eksperymentów.
Kiszonki są proste i bardzo zdrowe.
Zawierają dużo witaminy C i wspaniale wpływają na odporność dbając jednocześnie o nasza florę bakteryjną.
Na początek eksperymentów proponuję kiszone pomidorki.
Ślicznie wyglądają i mają wspaniały, trudny do opisania smak:)
Po prostu trzeba zrobić i wyrobić sobie zdanie osobiście! Nie ma wyjścia:)
KISZONE POMIDORKI KOKTAJLOWE
Składniki:
pomidorki koktajlowe
koper
chrzan
czarnuszka
czosnek
sól
Przygotowanie:
1. Przygotować solankę ( 30g soli zagotować w litrze wody i ostudzić)
2.Do słoika wrzucić koper, kilka ząbków czosnku, kawałek chrzanu i pół łyżeczki czarnuszki.
3. Układamy pomidory.
4. Przykrywamy koprem. Zalewamy solanką, zakręcamy słoik i odstawiamy na kilka dni.
Smacznego!!!
niedziela, 21 września 2014
Gulasz z boczniakami i dynią doprawiony bylicą. Jesiennie.
Ostatnia niedziela oficjalnego lata.
Wraz z jesienią przyjdą podobno chłody więc pora na coś co nas rozgrzeje samym wyglądem nie mówiąc już o gorącej zawartości kociołka czy miseczki.
No a jak jesień to przyprawy, grzyby i koniecznie DYNIA:)
I słowo gulasz samo jakoś wypełza z zakątków umysłu.
Tak, już czas.
Przez wiele lat mieszkałam w starej kamienicy bez centralnego gdzie średnia temperatura w zimie po szaleńczym grzaniu oscylowała w okolicach 16 stopni. Jedyną rzeczą która mnie ratowała w zimie i jesienią to były różnego rodzaju gulasze i potrawy jednogarnkowe.
Mam więc do nich wielki sentyment i znam ich całkiem sporo:)
GULASZ Z BOCZNIAKAMI, DYNIĄ I BYLICĄ POSPOLITĄ
Skladniki:
500g boczniaków
1kg dyni
500g ziemniaków
2 średnie cebule
kilka ząbków czosnku
przyprawy: kilka jagód jałowca , liść laurowy, pół łyżeczki suszonej bylicy (można zastąpić cząbrem lub tymiankiem), kilka ziaren czarnego pieprzu
oliwa
sól
bulion warzywny lub woda
Przygotowanie:
1. Cebulę kroimy w piórka, dynię obieramy i kroimy w kostkę, podobnie ziemniaki.
Boczniaki czyścimy, odkrajamy włókniste części i kroimy w paski. Czosnek obieramy i kroimy na plasterki.
2. Cebule i czosnek podsmażamy w garnku na oliwie aż lekko się zezłocą ale nie przypalą.
3. Dodajemy grzyby i podsmażamy. Kiedy będą półmiękkie (po paru minutach) dorzucamy dynię i ziemniaki oraz przyprawy do smaku. Podlewamy niewielką ilością wody albo bulionu i dusimy na małym ogniu pod przykryciem aż wszystko zmięknie.
4. Możemy podawać z odrobina śmietany ( zwykłej lub sojowej) i z kromką dobrego ciemnego chleba Koniecznie gorące!:)
Uwaga!!! na koniec ostrzeżenia: nie przesadzajmy z bylicą, to mocna przyprawa podobnie jak liść laurowy. nie dodawajmy jej więcej niż trzeba bo gulasz zrobi się gorzki.
Smacznego!
Wraz z jesienią przyjdą podobno chłody więc pora na coś co nas rozgrzeje samym wyglądem nie mówiąc już o gorącej zawartości kociołka czy miseczki.
No a jak jesień to przyprawy, grzyby i koniecznie DYNIA:)
I słowo gulasz samo jakoś wypełza z zakątków umysłu.
Tak, już czas.
Przez wiele lat mieszkałam w starej kamienicy bez centralnego gdzie średnia temperatura w zimie po szaleńczym grzaniu oscylowała w okolicach 16 stopni. Jedyną rzeczą która mnie ratowała w zimie i jesienią to były różnego rodzaju gulasze i potrawy jednogarnkowe.
Mam więc do nich wielki sentyment i znam ich całkiem sporo:)
GULASZ Z BOCZNIAKAMI, DYNIĄ I BYLICĄ POSPOLITĄ
Skladniki:
500g boczniaków
1kg dyni
500g ziemniaków
2 średnie cebule
kilka ząbków czosnku
przyprawy: kilka jagód jałowca , liść laurowy, pół łyżeczki suszonej bylicy (można zastąpić cząbrem lub tymiankiem), kilka ziaren czarnego pieprzu
oliwa
sól
bulion warzywny lub woda
Przygotowanie:
1. Cebulę kroimy w piórka, dynię obieramy i kroimy w kostkę, podobnie ziemniaki.
Boczniaki czyścimy, odkrajamy włókniste części i kroimy w paski. Czosnek obieramy i kroimy na plasterki.
2. Cebule i czosnek podsmażamy w garnku na oliwie aż lekko się zezłocą ale nie przypalą.
3. Dodajemy grzyby i podsmażamy. Kiedy będą półmiękkie (po paru minutach) dorzucamy dynię i ziemniaki oraz przyprawy do smaku. Podlewamy niewielką ilością wody albo bulionu i dusimy na małym ogniu pod przykryciem aż wszystko zmięknie.
4. Możemy podawać z odrobina śmietany ( zwykłej lub sojowej) i z kromką dobrego ciemnego chleba Koniecznie gorące!:)
Uwaga!!! na koniec ostrzeżenia: nie przesadzajmy z bylicą, to mocna przyprawa podobnie jak liść laurowy. nie dodawajmy jej więcej niż trzeba bo gulasz zrobi się gorzki.
Smacznego!
czwartek, 18 września 2014
Fenomenalny i prosty ocet koniczynowy
Przepiękne babie lato mamy w tym roku!
Ciepło ale nie ZA ciepło...słoneczko i lekki wietrzyk.
Jeszcze kwitną niektóre kwiaty i łąki nadal wyglądają pięknie.
Jedną z roślin które uwielbiam jest koniczyna łąkowa (czerwona)...kocham siedzieć na łące i patrzeć jak trzmiele obsiadają jej mięsiste słodko pachnące kwiatki.
Od razu widać że jest rośliną miododajną.
Małe różowo-czerwone pomponiki wśród traw i trójdzielne listki z białym szlaczkiem.
Koniczyna łąkowa tak jak brzoza kojarzy mi się bardzo kobieco i rzeczywiście całe jej zawierające izoflawony ( substancje podobne w budowie do estrogenów) ziele jest nam bardzo przyjazne. Podobno reguluje menstruacje i znosi przykre objawy napięcia przedmiesiączkowego..
Ale nie tylko...syrop z jej kwiatów jest świetny na kaszel a same kwiaty jadalne:)
Można też przyrządzić z nich kojąca kąpiel.
Tego lata rozkwitła moja fascynacja domowo robionymi octami.
Zarówno tymi robionymi od podstaw ( czyli z nastawem , fermentacją alkoholową i octową ) jak i z różnorakimi maceratami.
Kiedy więc któregoś razu siedziałam na łące i zbierałam szczaw otoczona koniczyną wpadło mi do głowy żeby zrobić ocet z jej kwiatów.
Bałam się że drodze fermentacji jej słodki zapach gdzieś zniknie więc wybrałam prostą jak drut macerację w gotowym occie.
Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Ocet nabrał uroczego jasnoróżowego zabarwienia i wspaniałej słodko-kwiatowej woni.
Zdecydowanie jeden z moich ulubionych, jeżeli chodzi o ten sposób przyotowania.
Koniczyna jeszcze kwitnie więc z całego serca polecam wam zrobić ten śmiesznie prosty ale obłędny ocet koniczynowy.
OCET KONICZYNOWY
Składniki:
szklanka świeżych kwiatów czerwonej koniczyny (wybierzcie te słodko pachnące i nie podsuszone, im ciemniejsze tym ocet będzie miał ładniejszy kolor)
szklanka octu ( najlepiej dość neutralnego w smaku, ja wybrałam mój domowy jabłkowy ocet)
Przygotowanie:
1. Kwiaty przepłukujemy szybko wodą i osuszamy. Wrzucamy do słoika i zalewamy octem. Zakręcamy.
2 Macerujemy około 2 tygodni co dwa dni wstrząsając. Zlewamy i filtrujemy.
Powodzenia!!!
Ciepło ale nie ZA ciepło...słoneczko i lekki wietrzyk.
Jeszcze kwitną niektóre kwiaty i łąki nadal wyglądają pięknie.
Jedną z roślin które uwielbiam jest koniczyna łąkowa (czerwona)...kocham siedzieć na łące i patrzeć jak trzmiele obsiadają jej mięsiste słodko pachnące kwiatki.
Od razu widać że jest rośliną miododajną.
Małe różowo-czerwone pomponiki wśród traw i trójdzielne listki z białym szlaczkiem.
Koniczyna łąkowa tak jak brzoza kojarzy mi się bardzo kobieco i rzeczywiście całe jej zawierające izoflawony ( substancje podobne w budowie do estrogenów) ziele jest nam bardzo przyjazne. Podobno reguluje menstruacje i znosi przykre objawy napięcia przedmiesiączkowego..
Ale nie tylko...syrop z jej kwiatów jest świetny na kaszel a same kwiaty jadalne:)
Można też przyrządzić z nich kojąca kąpiel.
Tego lata rozkwitła moja fascynacja domowo robionymi octami.
Zarówno tymi robionymi od podstaw ( czyli z nastawem , fermentacją alkoholową i octową ) jak i z różnorakimi maceratami.
Kiedy więc któregoś razu siedziałam na łące i zbierałam szczaw otoczona koniczyną wpadło mi do głowy żeby zrobić ocet z jej kwiatów.
Bałam się że drodze fermentacji jej słodki zapach gdzieś zniknie więc wybrałam prostą jak drut macerację w gotowym occie.
Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Ocet nabrał uroczego jasnoróżowego zabarwienia i wspaniałej słodko-kwiatowej woni.
Zdecydowanie jeden z moich ulubionych, jeżeli chodzi o ten sposób przyotowania.
Koniczyna jeszcze kwitnie więc z całego serca polecam wam zrobić ten śmiesznie prosty ale obłędny ocet koniczynowy.
OCET KONICZYNOWY
Składniki:
szklanka świeżych kwiatów czerwonej koniczyny (wybierzcie te słodko pachnące i nie podsuszone, im ciemniejsze tym ocet będzie miał ładniejszy kolor)
szklanka octu ( najlepiej dość neutralnego w smaku, ja wybrałam mój domowy jabłkowy ocet)
Przygotowanie:
1. Kwiaty przepłukujemy szybko wodą i osuszamy. Wrzucamy do słoika i zalewamy octem. Zakręcamy.
2 Macerujemy około 2 tygodni co dwa dni wstrząsając. Zlewamy i filtrujemy.
Powodzenia!!!

środa, 17 września 2014
Cebularze z nasionami pokrzywy.
A nasiona to skondensowane , miniaturowe życie. Ma wszystko co potrzebne aby mogła z niego wyrosnąć nowa roślinka.
Warto zachowywać, zbierać i zjadać nasionka.
Nawet tych roślin co do których z początku można by mieć wątpliwości.
Np. Nasiona pokrzywy.
Nadal wiele osób nie uznaje pokrzywy za roślinę jadalną.
A jeżeli już tak to myślą głównie o młodych listkach i pędach na zupę lub jarzynkę podobną do szpinaku.
Pokrzywa skrywa jednak jeszcze jedną wartościową część. Właśnie nasiona.
Można je zbierać od późnego lata, całą jesień a nawet zimę bo często zdarza się że zostają na roślinie nawet po opadach śniegu.
Więcej o właściwościach jej nasionek możecie przeczytać na fantastycznym blogu HERBINESS albo tutaj
Można dodawać je do ciasteczek na słono, koktajli albo tak jak ja posypywać nimi drożdżowe wypieki:)
Tradycyjnie cebularze posypuje się nasionami maku ale nasiona pokrzywy sprawdzają się wręcz rewelacyjnie. Polecam!!!
CEBULARZE Z NASIONAMI POKRZYWY
Składniki:
na ciasto:
500g mąki
ciepła woda
opakowanie suchych drożdży lub dwie łyżeczki świeżych
łyżeczka soli
łyżka cukru
na obłożenie:
pół kilo cebuli
łyżeczka octu balsamicznego
łyżeczka cukru
2 łyżki nasion pokrzywy
oliwa
Przygotowanie:
1. Mąkę wymieszać z cukrem, solą i drożdżami ( w przypadku użycia świeżych drożdży rozprowadzić je z wodzie z cukrem - ok 1/3 szklanki i zostawić na 15 minut) i wyrobić miękkie ciasto ( dodając stopniowo ok. 2/3 szklanki ciepłej wody)
Odstawić do wyrośnięcia aż podwoi swoją objętość.
2. Cebulę pokroić w piórka i podsmażyć lekko na oliwie. Kiedy będzie już miękka dodać ocet i cukier i smażyć aż cebula się skarmelizuje. Odstawić.
3. Ciasto podzielić na równe części. Z każdej uformować kulkę a potem rozwałkować na placuszek.
Placuszki ułożyć na blasze do pieczenia. Na każdym ułożyć porcję cebuli. Całość posypać nasionami pokrzywy.
4. Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku aż się ładnie zrumienią.
Smacznego!
czwartek, 11 września 2014
Chipsy z obierek ziemniaczanych. I parę wspomnień.
To miał być post z zupełnie innym przepisem. Miałam pisać zupełnie inne rzeczy.
A życie jak to życie układa swoje własne scenariusze.
Siedzę na balkonie i patrzę na korony drzew a kiedy zamykam oczy widzę mojego czterołapa.
Nadal kiedy wchodzę do starego mieszkania pierwsze czego szukam to jego roześmiane oczy i machający ogon.
Kiedy spadnie mi coś na podłogę w kuchni najpierw odruchowo zostawiam to na ziemi.Cieszę się z jego przyszłej radości kiedy nagle odkryje ten łup na linoleum.
I dokładnie zawiązuję worki na śmieci...
Ot , takie drobne przyzwyczajenia wykształcone kiedy dzielisz z kimś kawał życia...w tym przypadku 18 lat...i to nic że od czterech już go nie ma.
Nadal mi się śni. Budzę się wtedy smutna.
Gdyby był nadal, wracałabym właśnie do domu z torbą marchewek. Było nie do pomyślenia nie dać mu jednej dziennie, surowej, do chrupania, chociaż był psem a nie królikiem...
Gdyby tu był, nie byłabym w stanie zrobić tego przepisu...za bardzo lubił ziemniaki by nie zjeść mi obierek. A łupinki bobu wygrzebywał ze śmieci.
Wiem że są ludzie którzy mnie nie zrozumieją ale ja rozumiem tych co rozpaczają...
Tak moi kochani, ja rozumiem. Możecie wypłakać się na moim ramieniu.
Opowiedzieć mi że był najwspanialszy na świecie. Nie zdziwię się jeżeli od was usłyszę że nie możecie spać ze smutku.
Że pustka was boli...że trzymacie piłeczkę lub obrożę pod poduszką.
Że palicie mu świeczkę.
Wyszydzeni , wydrwieni, wyśmiani.
Możecie przyjść do mnie.
Nic co powiecie nie potraktuję lekko. Niczego nie wyśmieję.
Połóżcie głowę na moim ramieniu i zamknijcie oczy ...zobaczcie go jeszcze raz pod powiekami.
Powiedzcie mi wszystko co wam ciąży albo nie mówmy nic.
Ten smutek mówi mi że jesteśmy do siebie podobni.
A jeżeli przyjdzie wam ochota zrobimy herbatę albo kawę i ugotujemy coś.
Może właśnie obierki od ziemniaków?
Ja kiedy je robię zawsze myślę o nim:)
CHIPSY Z OBIEREK ZIEMNIACZANYCH
Składniki:
obierki z umytych dokładnie ziemniaków
oliwa
sól,pieprz
ulubione przyprawy np.: kumin, tymianek, granulowany czosnek
Przygotowanie:
1. Obierki umieszczamy w misce i dodajemy niewielką ilość oliwy. Dokładnie mieszamy.
2. Dodajemy sól, pieprz i ulubioną przyprawę i mieszamy ponownie.
3. Rozkładamy jedna warstwą na blasze do pieczenia i pieczemy w rozgrzanym piekarniku (180 stopni) aż będą rumiane. (ok.10 minut)
Smacznego!!!
A życie jak to życie układa swoje własne scenariusze.
Siedzę na balkonie i patrzę na korony drzew a kiedy zamykam oczy widzę mojego czterołapa.
Nadal kiedy wchodzę do starego mieszkania pierwsze czego szukam to jego roześmiane oczy i machający ogon.
Kiedy spadnie mi coś na podłogę w kuchni najpierw odruchowo zostawiam to na ziemi.Cieszę się z jego przyszłej radości kiedy nagle odkryje ten łup na linoleum.
I dokładnie zawiązuję worki na śmieci...
Ot , takie drobne przyzwyczajenia wykształcone kiedy dzielisz z kimś kawał życia...w tym przypadku 18 lat...i to nic że od czterech już go nie ma.
Nadal mi się śni. Budzę się wtedy smutna.
Gdyby był nadal, wracałabym właśnie do domu z torbą marchewek. Było nie do pomyślenia nie dać mu jednej dziennie, surowej, do chrupania, chociaż był psem a nie królikiem...
Gdyby tu był, nie byłabym w stanie zrobić tego przepisu...za bardzo lubił ziemniaki by nie zjeść mi obierek. A łupinki bobu wygrzebywał ze śmieci.
Wiem że są ludzie którzy mnie nie zrozumieją ale ja rozumiem tych co rozpaczają...
Tak moi kochani, ja rozumiem. Możecie wypłakać się na moim ramieniu.
Opowiedzieć mi że był najwspanialszy na świecie. Nie zdziwię się jeżeli od was usłyszę że nie możecie spać ze smutku.
Że pustka was boli...że trzymacie piłeczkę lub obrożę pod poduszką.
Że palicie mu świeczkę.
Wyszydzeni , wydrwieni, wyśmiani.
Możecie przyjść do mnie.
Nic co powiecie nie potraktuję lekko. Niczego nie wyśmieję.
Połóżcie głowę na moim ramieniu i zamknijcie oczy ...zobaczcie go jeszcze raz pod powiekami.
Powiedzcie mi wszystko co wam ciąży albo nie mówmy nic.
Ten smutek mówi mi że jesteśmy do siebie podobni.
A jeżeli przyjdzie wam ochota zrobimy herbatę albo kawę i ugotujemy coś.
Może właśnie obierki od ziemniaków?
Ja kiedy je robię zawsze myślę o nim:)
CHIPSY Z OBIEREK ZIEMNIACZANYCH
Składniki:
obierki z umytych dokładnie ziemniaków
oliwa
sól,pieprz
ulubione przyprawy np.: kumin, tymianek, granulowany czosnek
Przygotowanie:
1. Obierki umieszczamy w misce i dodajemy niewielką ilość oliwy. Dokładnie mieszamy.
2. Dodajemy sól, pieprz i ulubioną przyprawę i mieszamy ponownie.
3. Rozkładamy jedna warstwą na blasze do pieczenia i pieczemy w rozgrzanym piekarniku (180 stopni) aż będą rumiane. (ok.10 minut)
Smacznego!!!
poniedziałek, 8 września 2014
Nalewka z owoców głogu.
Jesień jest przepiękną porą...tyle bogactw dookoła : jarzębina, czarny bez, berberys, dereń i oczywiście głóg.
Ostatnio trafiłam na duże głogowe zagłębie nad Narwią.
Nazrywałam i do suszenia i na nalewkę.
Na usuwanie pestek żeby zrobić konfiturę nie starczyło mi cierpliwości:)
Ale może kiedyś...
Warto sięgnąć po te małe czerwone kuleczki będące skarbnicą leczniczych substancji.
Zawierają flawonoidy i procyjanidy oraz witaminę C dzięki czemu działają łagodnie rozkurczająco na mięśnie gładkie naczyń krwionośnych oraz obniżają ciśnienie krwi. Działają też korzystnie na naczynia krwionośne w mózgu..
Serce, mózg i układ krwionośny zdecydowanie je lubi :)
NALEWKA Z OWOCÓW GŁOGU
Składniki:
kilogram oczyszczonych z szypułek owoców głogu
litr alkoholu na nalewki (70%)
30 dag cukru
opcjonalnie 2-3 goździki lub kawałek kory cynamonowej
3 szklanki wody
Przygotowanie:
1. Owoce głogu przemrażamy w zamrażalniku
2. Wsypujemy do słoja i zalewamy alkoholem. Zostawiamy na 4 tygodnie od czasu do czasu potrząsając.
3. Alkohol zlewamy a z przypraw, wody i cukru gotujemy syrop.
4. Ostudzony syrop mieszamy z nastawem i odstawiamy na tydzień.
5. Filtrujemy, przelewamy do butelki i zostawiamy do dojrzewania na minimum 3 miesiące.
Smacznego i na zdrowie !

Ostatnio trafiłam na duże głogowe zagłębie nad Narwią.
Nazrywałam i do suszenia i na nalewkę.
Na usuwanie pestek żeby zrobić konfiturę nie starczyło mi cierpliwości:)
Ale może kiedyś...
Warto sięgnąć po te małe czerwone kuleczki będące skarbnicą leczniczych substancji.
Zawierają flawonoidy i procyjanidy oraz witaminę C dzięki czemu działają łagodnie rozkurczająco na mięśnie gładkie naczyń krwionośnych oraz obniżają ciśnienie krwi. Działają też korzystnie na naczynia krwionośne w mózgu..
Serce, mózg i układ krwionośny zdecydowanie je lubi :)
NALEWKA Z OWOCÓW GŁOGU
Składniki:
kilogram oczyszczonych z szypułek owoców głogu
litr alkoholu na nalewki (70%)
30 dag cukru
opcjonalnie 2-3 goździki lub kawałek kory cynamonowej
3 szklanki wody
Przygotowanie:
1. Owoce głogu przemrażamy w zamrażalniku
2. Wsypujemy do słoja i zalewamy alkoholem. Zostawiamy na 4 tygodnie od czasu do czasu potrząsając.
3. Alkohol zlewamy a z przypraw, wody i cukru gotujemy syrop.
4. Ostudzony syrop mieszamy z nastawem i odstawiamy na tydzień.
5. Filtrujemy, przelewamy do butelki i zostawiamy do dojrzewania na minimum 3 miesiące.
Smacznego i na zdrowie !


piątek, 5 września 2014
Korzenna konfitura bananowo-czekoladowa
Mam z tym przepisem same dobre skojarzenia.
Poznałam go i robiłam po raz pierwszy na bożonarodzeniowych warsztatach z Anną Marią gdzie mieliśmy okazje nauczyć się jak można zrobić jadalne prezenty.
Opis warsztatów TUTAJ . Mam nadzieję że jeszcze nie raz poczuję tak miłą atmosferę:)
Oryginalny przepis TUTAJ :)
Według mnie to jeden z najprzyjemniejszych i najprostszych przepisów jakie znam.
Łatwy do modyfikacji. Można dodać różne rodzaje czekolady i różne przyprawy.
Moi znajomi odkąd próbowali jej pierwszy raz ciągle mi wiercą dziurę w brzuchu o kolejny słoiczek.;)
Ja proponuję wersję wegańską z gorzką czekoladą i przyprawą korzenną.
KORZENNA KONFITURA BANANOWO-CZEKOLADOWA
Składniki:
4 duże dojrzałe banany
pól filiżanki brązowego cukru trzcinowego (albo mniej)
sok z pomarańczy lub cytryny (ok 4-6 łyżek)
łyżeczka ulubionej przyprawy korzennej (lub mieszaniny sproszkowanego kardamonu, gałki, cynamonu i ziela angielskiego)
100g gorzkiej dobrej czekolady
Przygotowanie:
1. Banany obieramy i kroimy na kawałki. Wrzucamy do garnka z grubym dnem.
2. Dodajemy cukier, sok, przyprawy i gotujemy mieszając na małym ogniu mieszając cały czas bo łatwo się przypala.
3.Zdjąć z ognia, wrzucić posiekaną czekoladę i mieszać aż się całkiem rozpuści.
4. Zmiksować na gładką masę. Przekładać do wyparzonych słoików. Odwrócić do góry dnem i zostawić do ostygnięcia pod przykryciem
Można pasteryzować.
Proponuję od razu zrobić z potrójnej porcji bo znika błyskawicznie:)
Smacznego!!!
Poznałam go i robiłam po raz pierwszy na bożonarodzeniowych warsztatach z Anną Marią gdzie mieliśmy okazje nauczyć się jak można zrobić jadalne prezenty.
Opis warsztatów TUTAJ . Mam nadzieję że jeszcze nie raz poczuję tak miłą atmosferę:)
Oryginalny przepis TUTAJ :)
Według mnie to jeden z najprzyjemniejszych i najprostszych przepisów jakie znam.
Łatwy do modyfikacji. Można dodać różne rodzaje czekolady i różne przyprawy.
Moi znajomi odkąd próbowali jej pierwszy raz ciągle mi wiercą dziurę w brzuchu o kolejny słoiczek.;)
Ja proponuję wersję wegańską z gorzką czekoladą i przyprawą korzenną.
KORZENNA KONFITURA BANANOWO-CZEKOLADOWA
Składniki:
4 duże dojrzałe banany
pól filiżanki brązowego cukru trzcinowego (albo mniej)
sok z pomarańczy lub cytryny (ok 4-6 łyżek)
łyżeczka ulubionej przyprawy korzennej (lub mieszaniny sproszkowanego kardamonu, gałki, cynamonu i ziela angielskiego)
100g gorzkiej dobrej czekolady
Przygotowanie:
1. Banany obieramy i kroimy na kawałki. Wrzucamy do garnka z grubym dnem.
2. Dodajemy cukier, sok, przyprawy i gotujemy mieszając na małym ogniu mieszając cały czas bo łatwo się przypala.
3.Zdjąć z ognia, wrzucić posiekaną czekoladę i mieszać aż się całkiem rozpuści.
4. Zmiksować na gładką masę. Przekładać do wyparzonych słoików. Odwrócić do góry dnem i zostawić do ostygnięcia pod przykryciem
Można pasteryzować.
Proponuję od razu zrobić z potrójnej porcji bo znika błyskawicznie:)
Smacznego!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)