Zrobiłam je kiedyś z ciekawości na rodzinne spotkanie...i potem musiałam robić w nieskończoność...chociaż przyznam się szczerze że bez większego bólu...bo i mało pracochłonne są (chociaż trochę czasochłonne...) i baaardzo smaczne...
Ale jeśli ktoś liczy kalorie to niech ucieka jak najdalej;)
Ja nie zamierzam.
Pomarszczone ziemniaczki z sosem mojo:
Kilo młodych małych ziemniaków.
Oliwa.
sól,
Ja dodaję też czosnek i tymianek do ziemniaków czego nie ma w oryginalnej recepturze:)
Sos mojo:
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka kuminu
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
2 łyżki octu( w oryginale z białego wina...u mnie zawsze balsamiczny)
1 łyżka GORĄCEJ wody
1/3 kubka oliwy
Przygotowanie jest banalne.
Piekarnik rozgrzać do 210 stopni z termoobiegiem.
Ziemniaki umyć, osączyć...ułożyć pojedynczą warstwą na blasze. Polać oliwą( i posypać solą,ewentualnie przyprawami).potrząsnąć parę razy żeby ziemniaki były dobrze pokryte mieszanką.
Piec ok. 25-35 minut aż zmiękną, ładnie się przyrumienią i ślicznie pomarszczą.
Ważne jest żeby w czasie pieczenia parę razy potrząsnąć nimi lub je przemieszać.
A żeby zrobić sos trzeba zmiksować czosnek, kumin i paprykę z oliwą ok. 1 minuty.Potem stopniowo nie przerywająć miksowania dodać ocet i gorącą wodę i miksować kolejną minutę...sos nabierze fajnej gładkiej konsystencji.
Upieczone ziemniaki podajemy z sosem:)
To jest dobre!!!
P.S. Oryginał pochodzi z mojej ukochanej książki która zawsze mnie jeszcze potrafi zaskoczyć:
"Dania Jarskie-wielka księga kucharska" konemann
Ważne są dłonie które przygotowują posiłek i dłonie które tworzą wszystko wokół Ciebie. Ważne są pozytywne uczucia z którymi podchodzisz do obu tych rzeczy...
poniedziałek, 27 czerwca 2011
czwartek, 23 czerwca 2011
Gruszko Miłości!!! -bakłażan plus przyprawy
Uwielbiam bakłażany..
Lubię w nich wszystko...począwszy od nazw(najbardziej oberżyna)...przez kolor i gładką, miłą pod palcami skórkę...lubię czekać też aż puszczą "rosę" pod wpływem ziarenek soli...i ich smak...ach, ten smak tak dobrze łączący się z przyprawami, jogurtem, pomidorami, serem, orzechami....
Tym razem jedna z moich ulubionych wersji.
Bakłażan w wersji korzennej.
składniki:
2 średnie bakłażany
sól
1/3 kubka mąki
dwie łyżeczki mielonego kuminu(w wersji oryginalnej kminku ale ja go organicznie nie cierpię)
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka chilli(u mnie zastąpiona słodką papryką i pieprzem ziołowym)
olej
do podania:
kubek jogurtu(najlepiej gęstego w typie bałakańskim lub greckim)
posiekana świeża mięta
Bakłażana pokroić na centymetrowe plasterki i obsypać obficie solą.
Odstawić na 15 minut i opłukać.Osuszyć.
Makę wymieszać z przyprawami. Plasterki bakłażana oprószyć mąką i po strząśnięciu jej nadmiaru smażyć na mocno rozgrzanym oleju na złoto(ok. 3 minut z każdej strony)
Osączyć na papierowym ręczniku.
Jogurt połączyć z miętą.
Podawać z jeszcze ciepłymi bakłażanami...
To jest boskie:)
Smacznego!!!
P.S. Przepis oryginalny pochodzi z jednej z moich ulubionych książek. Mianowicie z "Dania Jarskie- wielka książka kucharska"(The Essential Vegetarian Cookbook) wyd. konemann.Jednak jest już przeze mnie zmieniany na tyle sposobów że nie wszytkie mogę uznać za bliskie pierwotnej wersji.
Lubię w nich wszystko...począwszy od nazw(najbardziej oberżyna)...przez kolor i gładką, miłą pod palcami skórkę...lubię czekać też aż puszczą "rosę" pod wpływem ziarenek soli...i ich smak...ach, ten smak tak dobrze łączący się z przyprawami, jogurtem, pomidorami, serem, orzechami....
Tym razem jedna z moich ulubionych wersji.
Bakłażan w wersji korzennej.
składniki:
2 średnie bakłażany
sól
1/3 kubka mąki
dwie łyżeczki mielonego kuminu(w wersji oryginalnej kminku ale ja go organicznie nie cierpię)
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka chilli(u mnie zastąpiona słodką papryką i pieprzem ziołowym)
olej
do podania:
kubek jogurtu(najlepiej gęstego w typie bałakańskim lub greckim)
posiekana świeża mięta
Bakłażana pokroić na centymetrowe plasterki i obsypać obficie solą.
Odstawić na 15 minut i opłukać.Osuszyć.
Makę wymieszać z przyprawami. Plasterki bakłażana oprószyć mąką i po strząśnięciu jej nadmiaru smażyć na mocno rozgrzanym oleju na złoto(ok. 3 minut z każdej strony)
Osączyć na papierowym ręczniku.
Jogurt połączyć z miętą.
Podawać z jeszcze ciepłymi bakłażanami...
To jest boskie:)
Smacznego!!!
P.S. Przepis oryginalny pochodzi z jednej z moich ulubionych książek. Mianowicie z "Dania Jarskie- wielka książka kucharska"(The Essential Vegetarian Cookbook) wyd. konemann.Jednak jest już przeze mnie zmieniany na tyle sposobów że nie wszytkie mogę uznać za bliskie pierwotnej wersji.
środa, 8 czerwca 2011
O rzesz! Orzech!- tartaletki...
Sezonowe owoce są wspaniałe:)
Potrawy z nimi zniewalają i są źródłem zachwytów...ale czasem człowiek chce coś konkretniejszego...również w materii deserowej...
no i mnie też się zachciało:) Tartaletek...jakich? ORZECHOWYCH!
Należę do orzechomaniaków i nie ma wiekszego znaczenia o jakie orzechy chodzi...uwielbiam wszystkie...podłapują się nawet migdały i piniowe...
Ale najczęściej tęsknię do tych znanych z dzieciństwa i własnoręcznie zbieranych przez malutkie łapki: orzechów włoskich.
Znowu sięgnęłam do "Deserów świata" (wyd. Twój Styl ) w poszukiwaniu inspiracji bo wydawało mi się że akurat tam wypieków z orzechami jest całkiem sporo...rzeczywiście...orzechowo na maksa...
Trudno było cokolwiek wybrać z tej mnogości pysznych propozycji...więc troszkę zmodyfikowałam przepisy pod własny gust.
Składniki:
kruche ciasto:
400g mąki pszennej
100g cukru pudru
dwa żółtka
1/3 kostki masła
lodowata woda
sól
Masa orzechowa:
300g zmielonych albo potłuczonych orzechów włoskich(ja użyłam moźdźerza -dało to niejednorodną konsystencję ale bardzo miłą dla oka i podniebienia)
jedno jajko
dwa białka
50g masła
100g cukru pudru
Mąkę,cukier, masło,żółtka i sól rozetrzeć na coś na kształt kruszonki...dodać parę łyżek lodowatej wody( tak żeby dało sie wyrobić zwięzłe ale kruche ciasto)...trzeba to zrobić dosyć szybko.
Wstawić na godzinę do lodówki.
1/4 ciasta odstawić (będzie potrzebne na kruszonkę)
Chłodnym ciastem powyklejać wysmarowane masłem formy do tartaletek( albo dużą formę na tartę)
Ponakłuwać widelcem i piec do lekkiego zrumienienia w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
Białka ubić na pianę.
Orzechy wymieszać z przestudzonym stopionym masłem, cukrem i jajkiem
delikatnie wymieszać z ubitą pianą(dodawać partiami).
Masę nakładać na upieczone spody i posypywać pozostawioną kruszonką.
Wstawić z powrotem do piekarnika.
Piec aż do lekkiego zrumienienia kruszonki.
To wszystko:)
Tartaletki są pyszne...polecam jeść z bitą śmietaną albo lodami....
Smacznego!
P.S. Nie mogę z czystym sumieniem napisać że przepis pochodzi z książki bo mocno go zmodyfikowałam, był jednak dla mnie wielką inspiracją:)))
Potrawy z nimi zniewalają i są źródłem zachwytów...ale czasem człowiek chce coś konkretniejszego...również w materii deserowej...
no i mnie też się zachciało:) Tartaletek...jakich? ORZECHOWYCH!
Należę do orzechomaniaków i nie ma wiekszego znaczenia o jakie orzechy chodzi...uwielbiam wszystkie...podłapują się nawet migdały i piniowe...
Ale najczęściej tęsknię do tych znanych z dzieciństwa i własnoręcznie zbieranych przez malutkie łapki: orzechów włoskich.
Znowu sięgnęłam do "Deserów świata" (wyd. Twój Styl ) w poszukiwaniu inspiracji bo wydawało mi się że akurat tam wypieków z orzechami jest całkiem sporo...rzeczywiście...orzechowo na maksa...
Trudno było cokolwiek wybrać z tej mnogości pysznych propozycji...więc troszkę zmodyfikowałam przepisy pod własny gust.
Składniki:
kruche ciasto:
400g mąki pszennej
100g cukru pudru
dwa żółtka
1/3 kostki masła
lodowata woda
sól
Masa orzechowa:
300g zmielonych albo potłuczonych orzechów włoskich(ja użyłam moźdźerza -dało to niejednorodną konsystencję ale bardzo miłą dla oka i podniebienia)
jedno jajko
dwa białka
50g masła
100g cukru pudru
Mąkę,cukier, masło,żółtka i sól rozetrzeć na coś na kształt kruszonki...dodać parę łyżek lodowatej wody( tak żeby dało sie wyrobić zwięzłe ale kruche ciasto)...trzeba to zrobić dosyć szybko.
Wstawić na godzinę do lodówki.
1/4 ciasta odstawić (będzie potrzebne na kruszonkę)
Chłodnym ciastem powyklejać wysmarowane masłem formy do tartaletek( albo dużą formę na tartę)
Ponakłuwać widelcem i piec do lekkiego zrumienienia w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
Białka ubić na pianę.
Orzechy wymieszać z przestudzonym stopionym masłem, cukrem i jajkiem
delikatnie wymieszać z ubitą pianą(dodawać partiami).
Masę nakładać na upieczone spody i posypywać pozostawioną kruszonką.
Wstawić z powrotem do piekarnika.
Piec aż do lekkiego zrumienienia kruszonki.
To wszystko:)
Tartaletki są pyszne...polecam jeść z bitą śmietaną albo lodami....
Smacznego!
P.S. Nie mogę z czystym sumieniem napisać że przepis pochodzi z książki bo mocno go zmodyfikowałam, był jednak dla mnie wielką inspiracją:)))
poniedziałek, 6 czerwca 2011
Truskawki zapiekane z zabajone.
Odkryłam to połączenie z nudów i dlatego że postanowiłam gnana wyrzutami sumienia zeksplorować w końcu poważniej książkę którą dostałam kilka lat temu a do której zaglądam nieprzyzwoicie rzadko.
Tym bardziej że był to prezent od mojego bliskiego przyjaciela który to cudo tłumaczył z francuskiego...mam nawet w środku uroczą dedykację:
"Jako współautor tłumaczenia mam najwyższą przyjemność podarować tę książkę Tobie,
droga K., moja przyjaciółko.
Trafia ona tym samym w najodpowiedniejsze ręce.
Pysznej zabawy i smacznego życzy R.!"
Rozbroił mnie tym wpisem:)
Tak więc siedząc w weekend i narzekając na upał postanowiłam jednak zrobić coś pozytywnego:)
Padło na truskawki....
Jedno ze zdjęć bardzo mi sie spodobało i tak oto odkryłam mój ulubiony jak dotąd deser z tych sezonowych owocków:)
Truskawki zapiekane z zabajone:)
Składniki:
500g truskawek
50 g migdałów w płatkach(moja modyfikacja)
zabajone:
2 łyżki cukru
3 żółtka
Przygotowanie:
Truskawki umyć, obrać i pokroić na pół.
Ułożyć w płaskiej formie do zapiekania przecięciem do góry.
Posypać płatkami migdałów.
Żółtka utrzeć z cukrem aż powstanie jasny i gładki krem.
Ubijać masę w kąpieli wodnej aż zgęstnieje( u mnie trwało to ok.5 minut)...trochę przestudzić i zalać nią delikatnie truskawki.
Zapiekać(górny nawiew!) przez ok.2 minuty w piekarniku rozgrzanym do temperatury 250 stopni.
To prawdziwe niebo w gębie...soczyste truskawki, chrupiące migdały i słodki, jedwabisty krem zabajone...na wierzchu tworzy się słodka "skórka" którą przebija się łyżeczką, podobnie jak w creme brulee, mając z tego niewysłowioną frajdę.
Smacznego!!!
Przepis pochodzi z książki: "Desery Świata" Wydawnictwo Książkowe "Twój Styl"
Tym bardziej że był to prezent od mojego bliskiego przyjaciela który to cudo tłumaczył z francuskiego...mam nawet w środku uroczą dedykację:
"Jako współautor tłumaczenia mam najwyższą przyjemność podarować tę książkę Tobie,
droga K., moja przyjaciółko.
Trafia ona tym samym w najodpowiedniejsze ręce.
Pysznej zabawy i smacznego życzy R.!"
Rozbroił mnie tym wpisem:)
Tak więc siedząc w weekend i narzekając na upał postanowiłam jednak zrobić coś pozytywnego:)
Padło na truskawki....
Jedno ze zdjęć bardzo mi sie spodobało i tak oto odkryłam mój ulubiony jak dotąd deser z tych sezonowych owocków:)
Truskawki zapiekane z zabajone:)
Składniki:
500g truskawek
50 g migdałów w płatkach(moja modyfikacja)
zabajone:
2 łyżki cukru
3 żółtka
Przygotowanie:
Truskawki umyć, obrać i pokroić na pół.
Ułożyć w płaskiej formie do zapiekania przecięciem do góry.
Posypać płatkami migdałów.
Żółtka utrzeć z cukrem aż powstanie jasny i gładki krem.
Ubijać masę w kąpieli wodnej aż zgęstnieje( u mnie trwało to ok.5 minut)...trochę przestudzić i zalać nią delikatnie truskawki.
Zapiekać(górny nawiew!) przez ok.2 minuty w piekarniku rozgrzanym do temperatury 250 stopni.
To prawdziwe niebo w gębie...soczyste truskawki, chrupiące migdały i słodki, jedwabisty krem zabajone...na wierzchu tworzy się słodka "skórka" którą przebija się łyżeczką, podobnie jak w creme brulee, mając z tego niewysłowioną frajdę.
Smacznego!!!
Przepis pochodzi z książki: "Desery Świata" Wydawnictwo Książkowe "Twój Styl"
sobota, 4 czerwca 2011
Rabarbarowe tiramisu???
Ponieważ wstyd nie robić rabarbaru póki jest na niego sezon...i ponieważ uwielbiam te łodygi, dokonałam znowu małego mix-u:)
Postanowiłam połączyć zalegające w lodówce mascarpone ze znudzonymi od przebywania w szafce biszkoptami a na koniec dorzucic uduszony rzewień...
Miało powstać coś na kształt tiramisu...i powstało...wprawdzie, moim zdaniem, z tiramisu miało wspólne tylko warstwy,biszkopty i mascarpone:)
Nie przeszkadzało to jednak w tym że było PYSZNE!
Składniki:
Mus rabarbarowy:
500g rabarbaru(oczyszczonego i pokrojonego na kawałki)
pół szklanki cukru(ja użyłam nawet mniej bo lubię kwaśne rzeczy)
2-3 łyżki wody
mus mascarpone:
250g mascarpone
250g mielonego twarogu
cukier waniliowy(opakowanie)
dodatkowo:
biszkopty(dwa opakowania)
szklanka soku pomarańczowego
likier pomarańczowy(ilość wedle upodobania-ja dodałam 3 łyżki)
Robimy mus rabarbarowy:
Rabarbar dusimy na małym ogniu(można na płytce ochronnej) z cukrem i kilkoma łyżkami wody aż zmięknie i trochę odparuje...bardzo często mieszamy bo ma tendencję do przypalania się.
Studzimy.
Robimy krem mascarpone:
Mascarpone miksujemy z twarogiem i cukrem waniliowym.
W naczyniu układamy warstwami:
Biszkpty nasączone sokiem pomarańczowym wymieszanym z likierem, mus rabarbarowy i mus mascarpone.
Kończymy warstwą mascarpone.
Wkładamy na kilka godzin do lodówki.
Smacznego!!!
P.S. Robiłam też potem wersję z bitą śmietaną gdzie zamiast twarogu do mascarpone dodawałam śmietankę.
Też jest pysznie ale deser ma lżejszą konsystencję i trudniej go podawać. Dlatego w tej wersji lepiej zrobić go od razu w małych pucharkach.
Postanowiłam połączyć zalegające w lodówce mascarpone ze znudzonymi od przebywania w szafce biszkoptami a na koniec dorzucic uduszony rzewień...
Miało powstać coś na kształt tiramisu...i powstało...wprawdzie, moim zdaniem, z tiramisu miało wspólne tylko warstwy,biszkopty i mascarpone:)
Nie przeszkadzało to jednak w tym że było PYSZNE!
Składniki:
Mus rabarbarowy:
500g rabarbaru(oczyszczonego i pokrojonego na kawałki)
pół szklanki cukru(ja użyłam nawet mniej bo lubię kwaśne rzeczy)
2-3 łyżki wody
mus mascarpone:
250g mascarpone
250g mielonego twarogu
cukier waniliowy(opakowanie)
dodatkowo:
biszkopty(dwa opakowania)
szklanka soku pomarańczowego
likier pomarańczowy(ilość wedle upodobania-ja dodałam 3 łyżki)
Robimy mus rabarbarowy:
Rabarbar dusimy na małym ogniu(można na płytce ochronnej) z cukrem i kilkoma łyżkami wody aż zmięknie i trochę odparuje...bardzo często mieszamy bo ma tendencję do przypalania się.
Studzimy.
Robimy krem mascarpone:
Mascarpone miksujemy z twarogiem i cukrem waniliowym.
W naczyniu układamy warstwami:
Biszkpty nasączone sokiem pomarańczowym wymieszanym z likierem, mus rabarbarowy i mus mascarpone.
Kończymy warstwą mascarpone.
Wkładamy na kilka godzin do lodówki.
Smacznego!!!
P.S. Robiłam też potem wersję z bitą śmietaną gdzie zamiast twarogu do mascarpone dodawałam śmietankę.
Też jest pysznie ale deser ma lżejszą konsystencję i trudniej go podawać. Dlatego w tej wersji lepiej zrobić go od razu w małych pucharkach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)